Zaczęło się od tego, że Babul, wspierany przez innych momentami tym samym, robił "mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm", co prawda niezbyt głośno, ale bardzo nisko więc donośnie. Pani się wkurzyła (i to tak na serio!) i wstawiła mu punkty, a on "a to mogę teraz dalej, mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm". Potem wydawaliśmy z Grzybem i Świniakiem nieartykułowane dźwięki, ale głośniejsze i krótsze. Spróbujcie kiedyś, nieźle to wygląda jak ktoś wrzeszczy z grobową miną. Jak pani wyszła skserować nam ćwiczenia (bo Śpiwór krzyczał: "skseruj, skseruj!"), to już cała klasa wydawała nieartykułowane dźwięki, no oprócz dwóch dziewczyn. To było piękne. Jeszcze zaraz po tym był pyszny, chrupiący kotlet z kurczaka na obiad. Mniam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz